W świecie, w którym wyniki można zautomatyzować, raporty wygenerować w kilka sekund, a strategię przygotować w oparciu o dane z algorytmów, zostaje jeszcze jeden obszar, którego żadna aplikacja nie przejmie całkowicie: ludzkie ego. To wciąż najwrażliwszy, najpotężniejszy i najbardziej kosztowny zasób w biznesie.
I dlatego zawodem przyszłości może zostać ktoś, kto potrafi się nim profesjonalnie zająć. Dyskretnie, skutecznie, z klasą. Sprzedawca próżności.
To nie jest zwykły PR-owiec. Ani coach, ani konsultant od wizerunku. Sprzedawca próżności to ktoś, kto rozumie, że zarządzanie to nie tylko liczby, ale też narracja – ta, którą budujemy o sobie i o firmie. To człowiek, który potrafi uporządkować osiągnięcia, nadać im blask i sens. Stworzyć opowieść, którą można opowiedzieć zespołowi, zarządowi, a czasem – samemu sobie.
Nie chodzi o sztuczne nadymanie ego. Bardziej o eleganckie podkreślenie tego, co naprawdę udało się osiągnąć, zanim w codziennym pośpiechu zostanie to zepchnięte na dno skrzynki „do zapomnienia”. Bo sukcesy mają to do siebie, że jeśli się ich nie nazwie – rozpływają się jakby ich nie było. A to boli bardziej niż nieudany projekt.
Jakie usługi świadczy sprzedawca próżności?
Można je ująć w kilku kategoriach:
Porządkowanie sukcesów. Tworzenie klarownej opowieści: gdzie byliśmy, co zrobiliśmy, gdzie nas to prowadzi. Brzmi prosto, ale ilu menedżerów potrafi o swoich osiągnięciach powiedzieć coś więcej niż „jakoś to ogarnęliśmy”?
Subtelna architektura wizerunku. Profil na LinkedIn, prezentacja na konferencję, podsumowanie roku dla zespołu – nic przesadnego, ale dopracowanego. Zdania, które brzmią pewnie, lecz nie buńczucznie. Zdjęcia, które nie krzyczą „jestem liderem”, tylko to spokojnie sugerują.
Tłumaczenie wyników na ludzką historię. Bo za każdym wskaźnikiem stoi człowiek: zespół, decyzja, czasem ryzyko. Sprzedawca próżności przypomina, że liczby to nie wszystko. A jeśli już – to warto dodać do nich kontekst, żeby zamiast tabelki powstał powód do dumy.
Dlaczego ten zawód będzie potrzebny? Bo dzisiejsi menedżerowie żyją w świecie permanentnej ekspozycji. Wystąpienia, raporty, wewnętrzne komunikaty, media społecznościowe – wszystko wymaga narracji. A przy natłoku obowiązków łatwo popaść w dwa skrajne stany: milczącą skromność albo nachalną autopromocję.
Sprzedawca próżności jest pośrodku. To ktoś, kto pozwala mówić o sukcesach – bez przesady, ale też bez fałszywej pokory. Pomaga zachować równowagę między skromnością a widocznością. A to dziś kompetencja strategiczna.
Czy to tylko dla tych z dużym ego? Nie. Wręcz przeciwnie. Często korzystają z tego ci, którzy naprawdę dużo osiągnęli, ale nie chcą o tym mówić. Albo ci, których osiągnięcia giną w korporacyjnym hałasie. Ci, którzy prowadzą projekty, motywują ludzi, podejmują trudne decyzje – i robią to dobrze, tylko nie mają czasu, by to opisać, zaprezentować, zapamiętać.