09 Sep
09Sep

Z serii: zawody przyszłości

Pamiętacie „Jetsonów”? Tę kreskówkową rodzinę, która mieszkała w szklanych wieżowcach unoszących się nad ziemią, latała prywatnymi rakietami i miała w domu Rosie – robotkę–gospodynię. Wydawałoby się, że tam człowiek był już tylko pasażerem przyszłości, a całą resztę organizowały za niego maszyny. Ale… czy aby na pewno? 

Bo nawet Rosie – wiecznie uśmiechnięta i zaprogramowana na perfekcyjną gosposię – czasem potrzebowała naprawy. I wtedy na scenę wchodził ten, którego dziś nazwalibyśmy konserwatorem technologii. Bez niego nawet najpiękniejsza futurystyczna wizja rozsypywałaby się szybciej niż chiński samobieżny odkurzacz–robot w starciu z kocią sierścią. 

Śrubokręt ważniejszy niż tablet 

Coraz więcej firm w Europie zgłasza brak specjalistów do utrzymania automatyki i robotyki. Drony latają, roboty sortują paczki, algorytmy sterują fabrykami, ale… kto to wszystko naprawi, kiedy się zawiesi? (A zawiesi się, bo prawo Murphy’ego jest nieubłagane i działa także w chmurze). 

Według danych ING, do 2030 roku aż 30% obecnych zawodów może zostać zastąpionych przez algorytmy i roboty. W szczególności zagrożone są profesje związane z manualnym przetwarzaniem dokumentów, księgowością, obsługą klienta i analizą danych. 

W Polsce branża utrzymania ruchu i serwisu nowych technologii rośnie w tempie 8–10% rocznie, szybciej niż rynek IT. Prognozy mówią, że do 2035 roku co czwarty etat w przemyśle będzie dotyczył nie produkcji, ale właśnie konserwacji – zarówno tradycyjnych maszyn, jak i tych nowoczesnych, z sensorami, AI i autopilotem w gratisie. 

Konserwator – zawód jak wino 

Paradoks polega na tym, że im bardziej nowoczesne urządzenie, tym… bardziej podatne na awarie. Stara tokarka w warsztacie mogła huczeć, dymić i rdzewieć, a i tak robiła swoje. Tymczasem współczesny robot, wart pół miliona euro, potrafi odmówić pracy, bo czujnik nie rozpoznał QR-kodu na kartonie. 

Dlatego konserwatorzy są dziś jak sommelierzy technologii: muszą znać stare receptury (smarowanie łożysk, wymiana uszczelek), ale też rozumieć język nowych wynalazków (aktualizacja aplikacji, reset systemu w dronie, patch bezpieczeństwa w robocie medycznym). To zawód łączący zapach smaru z zapachem świeżo wypalonego krzemu. 

Dane kontra żarty 

Nie jest to tylko zabawna wizja. Według Raportu World Robotics 2024, globalna liczba robotów przemysłowych przekroczyła 4,2 miliona, a w Europie w 2023 roku wdrożono rekordowe 92,4 tysiąca nowych jednostek Każdy z nich wymaga regularnych przeglądów, certyfikacji i napraw. A do tego dochodzą systemy smart home, auta elektryczne i setki tysięcy czujników IoT, które potrafią zepsuć się szybciej niż pilot od telewizora. 

Nawet Jetsonowie potrzebowali ludzi 

Morał? Że przyszłość – nawet ta najbardziej kosmiczna – nie obędzie się bez ludzi od serwisu. George Jetson mógł latać do pracy supernowoczesną maszyną, a żona zamawiała obiady jednym kliknięciem. Ale kiedy Rosie zaczynała dymić albo gubiła algorytm smażenia naleśników – ktoś musiał wziąć śrubokręt i lutownicę. 

I tak będzie z nami. Możemy śnić o AI, robotach i dronach, ale na końcu zawsze ktoś będzie musiał przyjść, stuknąć młotkiem i powiedzieć: „Już działa”. 

I może zawód specjalista od AI przyciąga dziś uwagę mediów, ale prawdziwym zawodem przyszłości jest konserwator urządzeń przyszłości – hybryda inżyniera, programisty i trochę mechanika od pralek. Bo świat zmienia się szybko, ale bez człowieka nic nie działa.

Rita Schultz