27 Sep
27Sep

Z serii: zawody przyszłości:

Jeszcze dwadzieścia lat temu straszono nas, że roboty zabiorą nam pracę. I faktycznie – część zawodów zniknęła lub wkrótce zniknie. 

Ale jednego roboty nie zrobią: nie posiedzą z tobą przy herbacie, nie wysłuchają trzynastej z rzędu opowieści o tym, jak to w ’78 na działce była najlepsza kiełbasa z grilla, i nie podadzą szklanki wody. A to oznacza, że opiekun osób starszych wyrasta na zawód przyszłości – i to nie z wyboru, ale z brutalnej demografii.

Społeczeństwo się starzeje, dzieci rodzi się coraz mniej, a jeśli już się rodzą, to najczęściej wyjeżdżają do Londynu, Berlina albo – co gorsza – do innego polskiego miasta. O „szklance wody” możesz zapomnieć, co najwyżej dostaniesz SMS-a: „mamo, przelew poszedł, kup sobie coś zdrowego”.


Dlatego przyszłość należy do ludzi, którzy zamiast bawić się w TikToka, pójdą w profesję opiekuna. 

Ale uwaga – nie wystarczy znać różnicę między ciśnieniomierzem a termometrem. 

To musi być opiekun premium:
x trochę pielęgniarz,
x trochę dietetyk,
x trochę informatyk (bo jak inaczej wytłumaczysz, czemu telewizor gada tylko po angielsku?),
x trochę psycholog,
x a czasem animator kultury, żeby starość nie zamieniła się w maraton narzekania.



Nie łudź się – to nie będzie łatwa praca. Trzeba cierpliwości większej niż u mnicha tybetańskiego i multitaskingu godnego menedżera w korpo. Jedną ręką podajesz herbatę, drugą resetujesz tablet, a trzecią – której nie masz – powinnaś masować ego podopiecznego, bo właśnie stracił 17. partię w szachy online.

Ale jest haczyk. To zawód, którego nikt ci nie zabierze. Influencerzy przeminą, coachowie od „mindsetu obfitości” zwiną manatki, a opiekunowie będą w cenie zawsze. 

Więc jeśli szukasz stabilnej przyszłości, zapomnij o byciu kolejnym trenerem personalnym od „brzucha w 30 dni” – postaw na bycie trenerem od starości. 

W końcu prędzej czy później wszyscy będziemy twoimi klientami. I lepiej, żebyś już wtedy miał praktykę.