W filmie "The Triangle" pada zdanie, które z pozoru brzmi jak żart człowieka z przesadnie drogimi upodobaniami: „Są trzy rzeczy, na których nie można oszczędzać: operacje plastyczne, sushi i łodzie podwodne.”
Brzmi to jak zestawienie z losowo wybrane z katalogu luksusów, ale jeśli spojrzeć na nie okiem praktyka działań antykryzysowych, można odnaleźć w tym cytacie niepokojąco trafną metaforę.
Operacje plastyczne, czyli porządna diagnoza i naprawa, a nie pudrowanie rzeczywistości. W kryzysie najgorsze jest udawanie, że wszystko jest w porządku. Widzieliśmy to wielokrotnie: organizacje zamiast przeprowadzić „chirurgiczny zabieg”, czyli realną analizę przyczyn, wybierają kosmetykę – zmianę logo, komunikatu, albo zawiłe tłumaczenia. Efekt jest jak po taniej operacji plastycznej: z daleka może wyglądać nieźle, ale wystarczy podejść bliżej, by zobaczyć asymetrię i ślady taśmy.
Działania antykryzysowe wymagają odwagi do cięcia głęboko, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Tylko profesjonalna „operacja” – solidna analiza, jawność i naprawa błędów – daje szansę na przetrwanie.
Sushi to metafora świeżości informacji. Sushi nie kupuje się z przeceny dzień po dostawie. W kryzysie – podobnie – wszystko rozbija się o świeżość. Przeterminowane dane, opóźnione komunikaty, nieaktualne procedury: to wszystko może zatruć organizację szybciej niż źle przechowywany tuńczyk.
W sytuacjach kryzysowych najważniejsze jest, aby pracować na rzetelnych, świeżych informacjach, a nie na zasłyszanych plotkach czy raportach z ostatniego kwartału. Bo jeśli zapadną decyzje na podstawie „nieświeżego sushi”, to trudno potem się dziwić, że cały zespół ma problemy żołądkowe.
Łodzie podwodne to bezpieczeństwo, którego nie widać. Łódź podwodna działa poza zasięgiem wzroku. Kiedy trzeba z niej skorzystać, bezpieczeństwo załogi zależy od tego, czy ktoś wcześniej nie oszczędzał na kadłubie, systemach nawigacji czy szkoleniach. Tak samo wygląda dobry plan antykryzysowy: jest niewidoczny, czasem wydaje się przesadą, a czasem wręcz zbędnym kosztem. Dopóki nie nastąpi niespodziewana fala.
Organizacja bez solidnych procedur kryzysowych przypomina łódź podwodną z przecenionego stoczniowego outletu. Teoretycznie działa, ale nikt nie chce sprawdzać, co się stanie, gdy naprawdę trzeba zejść pod powierzchnię.
Żarty żartami, a rozsądek kosztuje. Cytat z filmu z 2005 r. jest zabawny, ale daje nam też poważną lekcję: w kryzysie nie można oszczędzać na:
rzetelnej diagnozie, aktualnych informacjach i porządnych systemach bezpieczeństwa. Koszt oszczędności na tych trzech elementach bywa wielokrotnie wyższy.